Przejdź do głównej zawartości

Olight H1R Nova - recenzja

Źródło światła jest stałym elementem wyposażenia niemalże każdego biwakowicza, survivalowca czy po prostu turysty. Po zmroku poruszanie się po obozie lub w terenie jest utrudnione, a precyzyjniejsze prace stają się czasami niemożliwe do wykonania. Co więcej - wykonywanie niektórych czynności wymagających użycia narzędzi tnących może stać się niebezpieczne, gdy robimy je po omacku.
Obecnie na rynku outdoorowym mamy ogromny wybór latarek. Ręczne, czołowe, kątowe, plastikowe, metalowe, zasilane paluszkami, akumulatorami - można się zagubić. Ja rok temu, po kilku latach korzystania z plastikowej czołówki Princeton Tec o średniej mocy (max. 100 lm) zdecydowałem się na coś mocniejszego. Chciałem, żeby była jak najbardziej uniwersalna - nadawała się do codziennego przenoszenia w zestawie EDC czyli musiała być niewielka oraz, żeby sprostała wymaganiom głównego źródła światła w warunkach obozowo-bushcraftowych co wiąże się z potrzebą zwiększonej mocy. Podczas poszukiwań natrafiłem na rosnącą popularność latarek kątowych. Dzięki temu, że większość z nich zbudowana jest z aluminium są to wytrzymałe konstrukcje. Duża część charakteryzuje się też dużą mocą i wieloma trybami pracy. W ten sposób przybył do mnie Olight H1R Nova, o którym w tym poście słów kilka.


Decydując się na H1R Nova musimy wybrać czy potrzebujemy światła ciepłego - lepiej oddającego wygląd barw oraz będącego przyjemniejszym dla oka, ale nieco słabszego, czy mocniejszego - zimnego. W rzeczywistości różnica w jasności dwóch latarek jest minimalna, a to czy wybierzemy pierwszą, czy drugą wersję jest jedynie kwestią gustu. W tej recenzji skupię się na tej "cieplejszej" wersji, ponieważ właśnie taką posiadam.
Latarka Olighta w najwyższym trybie potrafi wygenerować światło na poziomie 600 lm, jednak w tym trybie pracuje około 3 minut, po czym przełącza się w tryb 180 lm. Niestety, często bywa tak, że gdy akumulator nie jest tuż po odłączeniu od ładowarki, albo nie jest to oryginalny akumulator  Olighta dołączony w zestawie, to tryb turbo po prostu się nie włącza. Z takim samym problemem innego użytkownika tego modelu spotkałem się na jednym z internetowych forów, więc nie jest to jedynie kwestia pojedynczego egzemplarza.
Tryb o mocy 600 lm nie jest jednak bardzo często wykorzystywany w działalności outdoorowej. Poza nim dioda oferuje nam również bardzo przyjemne tryby 180, 60, 15 i 2 lumeny. Ten ostatni bardzo przydatny jest, gdy w nocy nie chcemy psuć sobie wyrobionej już adaptacji wzroku do ciemności, a potrzebujemy znaleść coś w niedużej odległości. Zastępuje on znany wszystkim tryb czerwonego światła, w który wyposażona jest ogromna ilość typowych czołówek dostępnych na rynku. Przewagą jednak tego trybu nad czerwoną diodą jest sposób oddawania barw. Chodzi o to, że w czerwonym świetle niektóre kolory, np. brązowy czy czerwony, są nie do rozróżnienia co może okazać się kluczowe w sytuacji odczytywania mapy, a mając latarkę emitującą światło o kolorze zbliżonym do słonecznego problem ten przestaje istnieć. Niestety - czasami 2 lumeny oferowane przez Olighta to po prostu za dużo i nawet tak słaby tryb może nas oślepić, gdy skierujemy go na białą powierzchnię. Lepsze rozwiązanie zastosowała kanadyjska firma Armytek, która w bardzo podobnej osiągami i gabarytami latarce Elf C1 dała możliwość pracy diody w trybie 0.37 lm. Latarki Armyteka cechują się również cieplejszym światłem i lepszymi osiągami niż Olighty, przez co stanowią poważną konkurencję dla chińskiego producenta.
Nasz Olight poza normalnymi trybami świecenia pozwala nam również się komunikować. Posiada on tryb nadawania Morsem oraz wysyłanie zaprogramowanego sygnału SOS.


Strumień światła generowany przez H1R Nova jest rozpraszany przez soczewkę o heksagonalnej budowie, dzięki czemu równomiernie oświetla teren znajdujący się przed nami. Jest przez to świetnym kandydatem na latarkę marszową, kiedy zależy nam na dokładnym widzeniu struktury terenu, po którym się poruszamy.


Głównym atutem czołówki, jak powszechnie wiadomo, jest to, że możemy założyć ją na głowę i kierować światło w pożądaną stronę bez użycia rąk, a latarka spędza na naszej głowie całkiem sporo czasu. Dlatego też bardzo ważna jest wygoda mocowania, które trzyma latarkę na czole. Olight w tym modelu bardzo dobrze się spisał. W celu ubrania naszej latarki musimy przełożyć ją przez dwie obręcze będące częścią gumowego uchwytu. Nie ma w tym miejscu żadnych części z twardego plastiku, który mógłby nas uwierać, a sama konstrukcja jest bardzo wytrzymała. Po roku używania na gumie nie widać żadnych śladów nadwyrężeń materiału.
Co warto również wspomnieć - H1R Nova jest na tyle lekka, że w trakcie biegania nie występuje zagrożenie przypadkowego spadnięcia nam latarki z głowy, ani też nie "gibie" się zbyt mocno.


W zestawie do latarki otrzymujemy klips, dzięki któremu możemy przypiąć ją do kieszeni, taśm PALS lub nawet czapki z daszkiem. Jest on na tyle sprężysty, że nie musimy się obawiać niechcianego wypięcia się czołówki podczas biegu, jednak jest rownież wystarczająco giętki, by móc bez problemu zaczepić go o rant kieszeni bez siłowania. Razem z gumką na czoło i magnesem umieszczonym w "dupce" klips daje nam wiele możliwości przymocowania H1R Nova w różnych pozycjach.

Magnes na spodzie latarki pozwala przyczepić ją do stalowych elementów.

Olight H1R Nova pozwala nam na ładowanie akumulatora bez rozkręcania całej konstrukcji. U spodu korpusu umieszczona jest magnetyczna cewka, do której przykłada się końcówkę kabla, który z drugiej strony ma złącze USB. Daje nam to całkiem wszechstronny sposób ożywienia wyczerpanego ogniwa, chociażby poprzez podłączenie naszej latarki do powerbanka. Niestety - system ten ma ogromną wadę, która, moim zdaniem, zabija całą jego "fajność". Mianowicie ładować w ten sposób możemy jedynie jeden typ akumulatorów Olighta (ORB-163CO6). Innych baterii, nawet oryginalnych Olighta, nie naładujemy w naszej latarce. Niestety - nie wiedzą o tym nawet sprzedawcy w Militaria.pl (w moim przypadku sprzedawca zapytany o akumulator do H1R Nova sprzedał mi ogniwo z nią niekompatybilne), który jest jedynym dystrybutorem Olighta w Polsce.

W moim EDC Olighta przenoszę w ładownicy magazynkowej przy multitoolu.
Słowem zakończenia - czy polecam Olighta H1R Nova? Ogólnie jest to bardzo dobra latarka. Dla kogoś, kto przesiada się z tradycyjnych, plastikowych czołówek (np. Petzla czy Black Diamonda) na wytrzymałą, metalową kontówkę jej osiągi mogą robić wrażenie, jednak na rynku znajdziemy w podobnych cenach latarki o lepszych parametrach.

Zapraszam na mojego Instagrama!

Część zdjęć dzięki uprzejmości bushcraftczlowiekzbuszu.blogspot.com

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Mini Nerka EDC Baribal - Recenzja

Witajcie! Dzisiejszy post (który, jak już się przyjęło jest po długiej przerwie;)) będzie o Mini Nerce EDC polskiej firmy Baribal. Niektórzy czytelnicy bloga, którzy czytają go już od jakiegoś czasu mogą pamiętać, że recenzję tego produktu już kiedyś napisałem. To prawda, recenzja kiedyś już była, a w niej skrytykowałem przede wszystkim łuszczącą się gumę pokrywającą Cordurę od  wewnątrz. I co się niedawno okazało - po około roku od opublikowania tamtego posta napisał do mnie producent nerki - Baribal. Wyjaśnił mi, ze w tamtym czasie dostali wadliwą serię Cordury. Nerki wyprodukowane z tamtego materiału, które zostały reklamowane przez osoby, które kupiły trefne produkty były wymieniane. Myśląc jednak, że ta łuszcząca się guma jest „standardem” w ich produktach, poruszyłem ten temat w recenzji. Producent w wiadomości zaproponował, ze wyśle mi nową nerkę, a ja napisze nową recenzję. I w taki właśnie sposób czytacie dzisiejszy post. Na wstępie jeszcze dodam, że zapraszam na Facebooka

Recenzja - nóż Kamper Mini firmy Varms Poland

Witajcie! Po długiej przerwie, która nastąpiła ze względu na natłok zajęć związanych ze szkołą. Jednak wracam, gdyż jestem chory i mam czas na pisanie :P Dzisiejszy post będzie recenzją noża, który wysłał mi jego producent jakieś 3 miesiące temu. Chodzi tutaj o popularnego ostatnio w internecie, polskiego producenta noży Varms Poland. Firma ta na rynku nożowym wzbudza wiele kontrowersji. Jedni mówią, że ich produkty są słabej jakości i się łamią, a drudzy bardzo je sobie zachwalają. Jak jest na prawdę? Sprawdziłem to.

Helikon-Tex Essential Kitbag - recenzja

Helikon, ponad trzy lata temu, wprowadzając do sprzedaży linię Bushcraft, jako jeden z pierwszych produktów wypuścił małą torbę Essential Kitbag. Wygląd zewnętrzny nowej kieszeni i jej funkcjonalność od razu przyciągnęła wielu fanów bushcraftu i innych dziedzin outdoorowych. Co w niej takiego świetnego? O tym w tej recenzji. Na początku warto wspomnieć o tym, że projekt tej ładownicy powstał przy współpracy Helikona z Survivaltechem - jedną z pierwszych i największych szkół survivalu w Polsce. Doświadczenie zebrane przez lata pracy w lesie pozwoliła na stworzenie linii na prawdę przemyślanych produktów, które nie zawiodą nas w ciężkich warunkach. Essential Kitbag Helikona jest bardzo dobrze uszytym zasobnikiem, w który, jakby się uprzeć, możemy minimalistycznie spakować się na jednodniowy wypad do lasu. Warstwa zewnętrzna torby została uszyta z Cordury, co zapewnia nam dobrą wytrzymałość na potencjalne przetarcia produktu. Główna komora kieszeni, która zamykana jest na klap